niedziela, 18 września 2016

MARILYN MONROE W LONDYNIE. TYDZIEŃ Z ŻYCIA LEGENDY

Co wydarzyło się w czasie pobytu MM w Londynie? Kim był Colin Clark i jak w jego oczach wyglądał tydzień z życia legendy?

My week with Marilyn, reż. Simon Curtis, 2011 r.

FILM

Marilyn Monroe w Londynie



Film "My week with Marilyn" (polski tytuł: "Mój tydzień z Marilyn") miał swoją premierę w Polsce 3.02.2012 roku. Simon Curtis - reżyser oraz Adrian Hodges - scenarzysta oparli go na podstawie dwóch wydań różniących się od siebie wspomnień Colina Clarka ("THE PRINCE, THE SHOWGIRL AND ME" i "MY WEEK WITH MARILYN") - angielskiego pisarza i dokumentalisty. Kanwą tych wspomnień był romans autora i aktorki - legendy - Marilyn Monroe na planie filmu Sir Laurence'a Oliviera "Książę i aktoreczka" (1957 r.).

Czy ta historia miała swoje potwierdzenie w rzeczywistych faktach? Odpowiedź nie jest jednoznaczna. Według autora wspomnień  Colina Clarka - tak. Jednak 10 grudnia 2011 roku Amy Kaufman dowiodła na łamach "Los Angeles Times", że cała opowieść o bliskiej relacji Marilyn Monroe i Colina Clarka była konfabulacją. Amy Kaufman potwierdzenia swojej tezy poszukała wśród jeszcze żyjących członków ekipy filmu "Książę i aktoreczka". Dotarła ona między innymi do Amy Greene - wdowy po Miltonie Greenie (fotograf i wiceprezes studia produkcyjnego Monroe; w filmie w postać wcielił się Dominic Cooper), która powiedziała, iż owszem "Clark był na planie", ale tylko i wyłącznie w roli "chłopca na posyłki".

Czy dla widzów oglądających "My week with Marilyn" ma znaczenie fakt, że historia nosi znamiona prawdy bądź też całkowicie - od początku do końca - stworzyła ją imaginacja Colina Clarka? Przecież właśnie te domysły, rozbieżności, rodzące się raz po raz znaki zapytania sprawiają, iż historia zyskuje aspekt magiczny.

Dzięki kreacji aktorskiej Michelle Williams, która wcieliła się w legendę i niekwestionowaną gwiazdę kina, ikonę popkultury - Marilyn Monroe, widz żyje między jawą a snem, z których zbudowana została postać MM. Utkana z delikatności i subtelności bohaterka filmu wzbudza zainteresowanie i fascynację młodego "trzeciego asystenta reżysera" w Pinewood Studios - Colina (w tej roli niezrównany Eddie Redmayne,  niedawno mogliśmy go oglądać w "Dziewczynie z portretu"), który pragnie roztoczyć opiekę nad kruchą, zagubioną, nierozumianą przez otoczenie i najbliższych (m.in. trzeciego męża dramaturga Arthura Millera) - samotną Marilyn. Żyje ona w świecie ułudy, pragnienie akceptacji samej siebie, ale świat wciąż dostrzega w niej "blondynkę, którą wolą mężczyźni". To nieustanne wewnętrzne rozchwianie puentuje jednym ze zdań, jakie padają w filmie: "Ludzie widzą we mnie tylko Marilyn Monroe. Gdy odkrywają, że nią nie jestem, uciekają."

Marilyn Monroe w Londynie


Michelle Williams sprawia, że pozornie banalną historię prawdziwego/nieprawdziwego romansu ogląda się z największym emocjonalnym zaangażowaniem. Nagrodzona Złotym Globem oraz Independent Spirit  w 2012 roku jako najlepsza aktorka, daje w tym filmie popis niezwykłego kunsztu. Doskonale gra Marilyn Monroe, która każdego dnia przeżywa dramat kobiety lekceważonej przez męża Arthura Millera, biorącej lekcje psychoanalizy u Pauli Strasburg, utwierdzającej aktorkę w przekonaniu o posiadanym wielkim talencie. 

Dzięki Michelle Williams postać MM to nadal zjawiskowa osobowość, roztaczająca wokół siebie niepowtarzalną magię, której wszyscy - bez wyjątku - ulegamy. Jak powiedział bowiem Sir Laurence Olivier: "Trzeba przyznać, Marilyn była wspaniała, najlepsza ze wszystkich."

W mojej pamięci pozostaną na zawsze sceny:

1. Marilyn Monroe wysiada na londyńskim lotnisku w ciemnych okularach, narzuconym na ramiona trenczu w kolorze ecru, gołębiej sukience, ze skórzaną torbą - kuferkiem na przedramieniu.
2. Colin i Marilyn wracają drogą przez las czarnym bentleyem po całym wspólnie spędzonym, wolnym od zdjęć, ekipy filmowej, producentów, członków studia Monroe - dniu. Na szybach samochodu połyskuje zachodzące powoli słońce, odbijają się też -  prawie jesienne pejzaże tak charakterystyczne dla lipca na Wyspach, tak bardzo brytyjskie (Maidenhead). W tle zamiast dialogu słychać Nat King Cole'a i jego "Autumn Leaves".

Taki obraz z życia legendy zachowam na zawsze. A Wy?


soundtrack do filmu Conrad Pope/Alexander Desplat







Z pewnością zwróci Waszą uwagę muzyka, bo nie sposób "przejść" obok niej obojętnie. Soundtrack stworzony do filmu przez Conrada Pope'a, a zwłaszcza "Marilyn's Theme" Alexandra Desplat  onieśmiela, oszałamia, porusza. Dźwięki fortepianu są tak intymne, że nie sposób dobrać odpowiednie słowa, by je opisać. Można zanurzyć w nich swoją świadomość i podświadomość, wzruszając się wciąż i wciąż do głębi.

Postarajcie się zatem o bilet do swojego kina w zaciszu domu i pozwólcie, by historia opowiedziana przez Eddie'ego Redmayne i Michelle Williams WAS uwiodła. Niech, choć na chwilę tydzień z życia legendy stanie się WASZYM. Jedynym, eterycznym, niepowtarzalnym.

POLECAM

1. Artykuł Małgorzaty Domagalik, "Jestem jedną z Was", "Pani", Nr 02 (245), luty 2011.
2. "VOGUE", OCTOBER 2011 (Sesja zdjęciowa Annie Leibovitz z Michelle Williams jako MM)

"My week with Marilyn", reż. Simon Curtis, 2011 r.


6 komentarzy:

  1. I wciąż pozostaje ikoną stylu, popkultury:)

    OdpowiedzUsuń
  2. piękna ,doskonała i taka kobieca

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak,choć ona sama wciąż szukała akceptacji i potwierdzenia samej siebie. Mówiła: "Potrzebuję 5 godzin, żeby stać się Marilyn"... . Jej historia porusza mnie do głębi, a film warto obejrzeć, zwłaszcza w okresie kończącego się lata:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nawet piękna, uwielbiana i podziwiana przez mężczyzn i kobiety MM miała kompleksy i stale szukała akceptacji... Uwielbiam, podziwiam i bardzo mi jej żal...

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak, to prawda, a Jej postać jest tak przejmująca, że nie sposób przejść obok historii życia MM obojętnie. Zachęcam jeszcze do lektury "Fragmentów", z których wyłania się Marilyn Monroe jako poetka i wielbicielka europejskiej oraz amerykańskiej klasyki literatury. Film jest naprawdę niezwykły, taki subtelny, jakby utkany z mgły. Najserdeczniej pozdrawiam:) i dziękuję za lekturę moich postów:)

    OdpowiedzUsuń