Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 25 października 2016

GUSTAV KLIMT – JEGO OGRÓD RZECZYWISTOŚCI I ILUZJI

Jak Gustav Klimt zawładnął sercami wiedeńczyków…?


Gilles Neret, Gustav Klimt 1862-1918, TASCHEN/TMC ART, Kolonia 2000.

LITERATURA


Wiedeń przełomu XIX/XX wieku


„Jeśli ktokolwiek chce mnie zrozumieć,
powinien uważnie patrzeć na moje obrazy.”


Te słowa zdobią wewnętrzną stronę okładki książki – albumu malarskiego poświęconego jednemu z najsłynniejszych artystów Wiednia z przełomu wieków – Gustava Klimta. Jednocześnie, cytat zaczerpnięty od samego twórcy wprowadza czytelnika niejako w charakter zgromadzonych informacji przez autora monografii. Książka bowiem pokazuje twórczość malarską, a nie życie prywatne Klimta. Być może jednych to rozczaruje, innych zaś jeszcze bardziej zachęci do sięgnięcia po lekturę.

Od czasów liceum, gdy po raz pierwszy zetknęłam się ze sztuką Gustava Klimta zadawałam sobie jedno pytanie: Jak Gustav Klimt zawładnął sercami wiedeńczyków? W końcu znalazłam odpowiedź: podobnie jak Wiedeń z czasów belle époque, również sam artysta tworzył ogród rzeczywistości i iluzji. Dowodzi tego zwłaszcza jedna z jego wczesnych prac „Widownia w Starym Burgtheater” (1888), gdzie publiczność ukazana została w roli aktorów. Co stanowi tutaj rzeczywistość, a gdzie zaczyna się iluzja? Granica jest tak płynna, że nie sposób jej zauważyć, a może nawet – wcale jej nie ma… . W liczącym wówczas dwa miliony mieszkańców Wiedniu artyści oraz intelektualiści wyróżniali się tak wielką kreatywnością, iż zdawali się sprawiać wrażenie rozdartych między jawą a snem, tradycją i nowoczesnością. Bogata, dominująca burżuazja miała wyraźny wpływ na kulturę miasta, które wyrastało na światową metropolię, gdzie sztuka była tak kontrowersyjna, jak nigdzie indziej w Europie. Tylko w takim miejscu mogła rozwinąć się kalejdoskopowa kompozycja prac, bogactwo ornamentów-symboli, koegzystujące z kunsztownością krzywych linii – ukazane przez Gustava Klimta wiedeńskiej publiczności.

Hermann Bahr (1863-1934) literat i orędownik ekspresjonizmu, dał w 1989 roku artystom wiedeńskim wskazówkę na nową drogę twórczą: „Spowijcie nasze społeczeństwo austriackie piękno.”1[i] A Gustav Klimt dodał jeszcze: „Dość cenzury… Chcę się oderwać… Odmawiam każdej formie wsparcia ze strony państwa, poradzę sobie bez tego”. I tak też się stało. Artysta uniezależnił się od wielkoformatowych zamówień państwowych, skoncentrował natomiast – na portretach osób z towarzystwa i pejzażach. Jego klientela była niezwykle zadowolona, a i sam artysta – mógł malować właściwie to, co go najbardziej urzekało: kobiece piękno. W jego pracach pojawiają się zatem kobiety ubrane w wyszukane, połyskujące bizantyńskim złotem suknie, ukrywające z jednej strony ich nagość, a z drugiej – stanowiące rodzaj katalizatora przyciągającego jeszcze bardziej uwagę widza-odbiorcy. Wszechobecne motywy roślinne i ornamentyka, nagromadzenie detali takich jak: rozwiane włosy, stylizowane kwiaty, geometryczne dekoracje, ekstrawaganckie kapelusze czy ogromne futrzane mufki zwiększały tylko zagadkową promienność kobiety pośrodku obrazu. Te atrybuty kobiecości znaleźć można w niemalże każdej znanej pracy  Klimta: „Hygieja” (fragment „Medycyny” 1900-07), „Judyta I” (1901) czy słynnym „Pocałunku” (1907-08).



MEDYCYNA FRAGMENT

Gustav Klimt, Hygieja (1900-07), reprodukcja


Gilles Neret w swojej opowieści o Gustavie Klimcie utwierdza nas tylko w przekonaniu, jak wielką rolę w jego artystycznym, zawodowym życiu odegrały kobiety i to one stają się właściwie głównym bohaterkami polecanej przeze mnie książki. Spoglądamy zatem na malowane z wielkim upodobaniem przedstawicielki bogatej żydowskiej społeczności, wspomagającej secesję: Sereny Lederer (1899),


PORTRET SERENY LEDERER

Gustav Klimt, Portret Sereny Lederer (1899), reprodukcja

Margaret Stonborough-Wittgenstein (1905),


MARGARET STONBOROUGH-WITTGENSTEIN

Gustav Klimt, Portret Margaret Stonborough-Wittgenstein (1905), reprodukcja

Fritzy Riedler (1906),


PORTRET FRITZY RIEDLER

Gustav Klimt, Portret Fritzy Riedler (1906), reprodukcja


Adelę Bloch-Bauer I (1907) i II (1912). 



PORTRET ADELI BLOCH-BAUER II

Gustav Klimt, Portret Adeli Bloch-Bauer II (1912), reprodukcja


Gustav Klimt obdarowuje szczodrze urokiem kobiety swoich mecenasów, czyniąc je nieco wyniosłymi, świadomymi własnej wartości oraz roli, jaką przyszło im pełnić w życiu. Margaret Stonborough-Wittgenstein, która była muzą intelektualnej i kulturalnej elity Wiednia, uczyniła z własnego portretu centralny punkt swego białego domu, urządzonego w stylu kubistycznym, jak zauważa Gilles Neret. Adela Bloch-Bauer, sportretowana dwukrotnie przez artystę (Pierwszy słynny portret zamówił mąż Ferdynand Bloch-Bauer, za który malarz otrzymał wynagrodzenie sięgające jednej czwartej ceny dobrze usytuowanej i wyposażonej wiejskiej willi) zyskała nieśmiertelną sławę dzięki prawdziwej historii, związanej z odzyskaniem przez Marię Altmann portretu swojej ciotki, zrabowanego przez nazistów i noszącego zmieniony tytuł: „Dama w złocie”. Odzyskanie obrazu przez Marię Altmann stało się światowym precedensem, przeniesionym także na taśmę filmową z fenomenalną rolą Helen Mirren („Złota Dama”, 2015).



PORTRET ADELI BLOCH-BAUER I

Gustav Klimt, Adela Bloch Bauer I (1907), reprodukcja

Portret Adeli Bloch-Bauer, która prawdopodobnie miała romans z Klimtem, stał się austriacką „Mona Lisą”. Swoisty symbol wiedeńskiego fin de siecle’u przedstawia kobietę siedzącą na tronie, a całe płótno pokrywają płatki złota. Ferdynand Bloch-Bauer mimo posiadanej wiedzy na temat reputacji samego malarza oraz tego - jak głosiły plotki – że uwodzi on swoje modelki, chciał, aby artysta unieśmiertelnił jego żonę, a wiedeńska socjeta wprost – oszalała na jej punkcie. I tak też się stało… . Adela Bloch-Bauer stała się najpopularniejszą mieszkanką Wiednia aż do 1918 roku, kiedy monarchia przestała istnieć, a sama Austria stała się tylko niewielką republiką. W tym czasie do głosu dochodzili socjaliści zabiegający o przyłączenie Austrii do Niemiec, których najsłynniejsza wiedenka popierała, prowadząc swój wiedeński salon, nie wiedząc wtedy jeszcze, że Anszlus Austrii 13 marca 1938 roku doprowadzi do końca Jej świata.

Gilles Neret odkrywa jeszcze jedną prawdę o bohaterkach z obrazów Klimta przed światem. Otóż, kobieta z owianego sławą „Pocałunku” to Emilia Flöge – projektantka i właścicielka domu mody, w którym ubierały się te same panie, jakie portretował Gustaw Klimt. Artysta wielokrotnie podkreślał, iż to strój wydobywa prawdziwe kobiece piękno. Natomiast wiedeński dziennikarz w 1906 roku napisał wprost, że: „Współczesne kobiety chcą być modne – a dzisiaj modę dyktuje Klimt”2[i] Założone w 1903 r. Warsztaty Wiedeńskie (niem. Wiener Werkstätte) wprowadziły sztukę użytkową do wszystkich aspektów codziennego życia, łącząc estetykę z funkcjonalnością. Artyści zajęli się także modą i udowodnili, iż jest ona rodzajem sztuki.


GILLES NERET KLIMT


Luźna szata Gustava Klimta – kaftan w kolorze indygo był prototypem nowego kroju sukien, a sam artysta często się w nim fotografował, wyrażając w ten sposób powrót do prostego i naturalnego życia. 

W 1902 roku Klimt namalował portret Emilii Flöge, ubranej w fioletową suknię jej projektu. 



PORTRET EMILII FLOGE

Gustav Klimt, Portret Emilii Flöge (1902), reprodukcja

To był wstęp do tego, co wkrótce miało nastąpić, a mianowicie – wykonywanie w plenerze fotografii mody. W swoim ogrodzie Gustav Klimt przed obiektywem aparatu wielokrotnie wykonywał serie zdjęć Emilii, wyprzedzając tym samym „Vogue’a” czy „Vanity Fair”.


GUSTAV KLIMT W SWOIM ROBOCZYM STROJU PRZED PRACOWNIĄ Z KOTEM


Gustav Klimt w swoim stroju roboczym z kotem przed swoją wiedeńską pracownią,
Bildarchiv der Österreichischen Nationalbibliothek




Gustav Klimt pierwszy sukces osiągnął w wieku 26 lat, kiedy na życzenie cesarza Franciszka Józefa I w słynnym wiedeńskim Burgtheater wykonał wspomniane przeze mnie na samym początku malowidło, na którym umieścił 200 osób z wiedeńskiej socjety - każdy, kto liczył się w towarzystwie, chciał się na nim znaleźć, pozostać na zawsze w teatrze rzeczywistości oraz iluzji. Za to dzieło cesarz nagrodził malarza Złotym Orderem Zasługi. Jednak, prawdziwie sławnym uczyniły Gustava Klimta  portrety kobiet, na których jego modelki, nawet te zapięte pod samą szyję, emanują subtelnym erotyzmem. Przyjaciele nazywali go królem, uważając, że w wiedeńskim świecie sztuki nie ma sobie równych. Trudno dzisiaj nie przyznać im racji. Gustav Klimt - jego ogród rzeczywistości i iluzji całkowicie zawładnął sercami wiedeńczyków na zawsze.


POLECAM: Małgorzata Czyńska, „Krawcowa i malarz”, „Wysokie Obcasy”, 7.01.2012, Nr 1, s. 14-17.


Gilles Neret, "Gustav Klimt 1862-1918", TASCHEN/TMC ART, Kolonia 2000.



1.Gabriele Fahr-Becker, "Secesja", polska edycja 2007 r., s.335
2.Małgorzata Czyńska, "Krawcowa i malarz", „Wysokie Obcasy”, 7.01.2012, Nr 1, s.15.

środa, 21 września 2016

COLIN CLARK I JEGO TYDZIEŃ Z MARILYN MONROE

Sen, cud czy magia kina, której uległ Colin Clark w "Mój tydzień z Marilyn".

Colin Clark, "Mój tydzień z Marilyn", Wydawnictwo Znak, Kraków 2012.

LITERATURA

Marilyn Monroe i Colin Clark



W 2012 roku, a zatem w tym samym, w którym odbyła się w Polsce premiera filmu "My week with Marilyn" w reż. S. Curtisa, Wydawnictwo Znak oddało w ręce czytelników książkę Colina Clarka "Mój tydzień z Marilyn" w przekładzie Matyldy Biernackiej. Dopiero po wielu latach jej autor zdecydował się odkryć przed światem to, co na zawsze połączyło go z ikoną światowego kina - Marilyn Monroe. 

Historia opowiedziana przez Colina Clarka pozwala czytelnikowi na 187 stronach książki poznać intensywność emocji, które mówią o Marilyn Monroe więcej niż niejedna biografia artystki. Filmowy "chłopak na posyłki" i późniejszy pisarz, dokumentalista Colin Clark stał się bratnią duszą dla załamanej, zagubionej w rzeczywistym świecie Marilyn Monroe. Na kartach książki odkrywane są przed nami chwile egzystencjalnego cierpienia aktorki, ale i - momenty niekłamanej, młodzieńczej radości, z którą Marilyn kontempluje codzienność, zmieniające się pory dnia, otoczenie, w którym przebywa. W tych przebłyskach chwil jest SOBĄ - Normą Jean Baker, a nie NIĄ - Marilyn Monroe.

Wspomnienia Colina Clarka w żaden sposób nie wyśmiewają, nie szkalują, ani też - nie próbują przypiąć jakiejkolwiek etykiety legendzie kina. W tych wspomnieniach Marilyn Monroe stała się kobietą, w historii której może się odnaleźć każda z nas, o czym pisała Małgorzata Domagalik  w swoim artykule zamieszczonym na łamach "Pani". Dlaczego nie mielibyśmy uwierzyć w prawdziwość owego przekazu? Czemu ten rodzaj charakterystyki postaci MM miałby nosić znamiona iluzji?

Odpowiedź na powyższe wątpliwości kryje się zapewne w faktach, dotyczących samego postrzegania ikony popkultury. Nikt bowiem, do czasu ukazania się książki "Fragmenty. Wiersze, zapiski intymne, listy" ( Wydawnictwo Literackie, Kraków 2011) nie analizował zachowań aktorki z poziomu wrażliwości czy nadwrażliwości postrzegania świata (prócz psychologów, psychoanalityków, psychiatrów), jaką nosiła w sobie. Tłumaczenie jej poczynań ograniczało się raczej do kapryśnej natury, chimerycznych zachcianek kobiety, będącej wieczną "zabawką" w męskim świecie. "Powinna Pani podziwiać widoki"- mówi Colin. "To ja jestem widokiem" - odpowiada Marilyn. 

O jakości naszego życia decyduje osobowość człowieka. Ludzie otaczający aktorkę uczynili wszystko, by zmienić jej wizerunek na potrzeby zarabiania ogromnych pieniędzy. Jednak, nie udało się im do końca unicestwić prawdziwej MM. Colin Clark pozwolił swojej bohaterce przemówić własnym głosem, cichym, delikatnym, ale słyszalnym i zapadającym w pamięci czytelnika. Być może właśnie dlatego tak trudno dać wiarę wydarzeniom, które stały się kanwą całej opowieści? Jak napisał Jacek Ponikiewski w książce: "Mentalny kod DNA. Psychoterapia praniczna i joga informacji DNA: "Ludzki umysł jest jak lustro: nie wybiera przedmiotów, które odbija, obejmuje wszystko."


Marilyn Monroe i Colin Clark


Po przeczytaniu książki Colina Clarka "Mój tydzień z Marilyn", każdy z Was sam znajdzie odpowiedź na to pytanie. Już na wstępie - własną - daje nam autor:
"Całe życie pisałem pamiętniki, ale to nie jest jeden z nich. To bajka, interludium, wydarzenie poza czasem i przestrzenią, które jednakowoż naprawdę miało miejsce. Właściwie czemu nie? Wierzę w magię. Moje życie, podobnie, jak większości ludzi, jest serią małych cudów - dziennych zbiegów okoliczności, które wypływają z niedających się kontrolować impulsów i dają początek niezrozumiałym marzeniom. Wiele czasu spędzamy, udając, że jesteśmy zwyczajni, ale wbrew pozorom każdy z nas wie, że jest wyjątkowy.
 Ta książka ma opisać cud - parę dni z mojego życia, w czasie których sen się ziścił, a moją jedyną zasługą było to, że nie zamknąłem oczu".
Jeśli i Wy będziecie mieć oczy szeroko otwarte w czasie lektury książki Colina Clarka, przeżyjecie sen, z którego trudno się wybudzić.

Colin Clark, "Mój tydzień z Marilyn", Wydawnictwo Znak, Kraków 2012.

środa, 31 sierpnia 2016

BIOGRAFIA MIASTA: PARYŻ.


Czy biografia miasta może stać się pasjonującą lekturą?


LITERATURA




Paryż, Panteon
"Na przekór burzom statek żegluje naprzód. Nigdy nie zatonie. Właśnie taka jest historia Paryża".

Edward Rutherfurd w tych słowach podsumowuje zawiłą, burzliwą, ale wciąż budzącą zainteresowanie historię miasta, o odwiedzeniu którego marzy chyba każdy z nas. Mowa o Paryżu, któremu niemiecki pisarz poświęcił epicką historię, zawartą na prawie dziewięciuset stronicach (dokładnie 888 stron). Niech jednak nikogo nie przestraszy ten opasły tom! Zajrzyjcie do środka, a zobaczycie, z jaką odwagą i rozmachem autor książki stworzył obraz miasta - symbolu "wolności, równości i braterstwa". Czy biografia miasta może stać się pasjonującą lekturą?

niedziela, 21 sierpnia 2016

Kraina słów obrazów i dźwięków

literatura film muzyka  wydarzenia w kulturze

LITERATURA





W dzieciństwie zaczytywałam się w kanonie literatury dziecięcej: polskiej i europejskiej. Uwielbiałam zwłaszcza literaturę angielską. Wielokrotnie wracałam do trylogii Edith Nesbit: „Pięcioro dzieci i coś”, „Historia amuletu”, „Feniks i dywan”, „Tajemniczego ogrodu” i „Małej księżniczki” Frances Hodgson Burnett, „Piotrusia Pana” James Matthew  Barrie.








Potem – już jako licealistka – odkryłam Wirginię Woolf, która na studiach  doprowadziła mnie do wydanej w 1992 roku antologii 300 najsławniejszych angielskich i amerykańskich wierszy miłosnych w wyborze i przekładzie Stanisława Barańczaka: „Miłość jest wszystkim, co istnieje”. Mimo że, w zbiorze przeważają wiersze poetów, to główny tytuł antologii stanowi cytat z wiersza amerykańskiej poetki Emily Dickinson.